niedziela, 9 września 2012

Seventh




Auto zatrzymało się na podjeździe pod niewielkim, jednorodzinnym domkiem.
-No to jesteśmy na miejscu –powiedział Eric wyłączając silnik.
Rodzeństwo wyszło z samochodu i udało się w stronę drzwi wejściowych rozglądając się dookoła. Przed domem wiele się nie zmieniło od ich ostatniej wizyty, która miała miejsce dwa lata temu podczas wakacji. Soczyście zielony, równo przystrzyżony trawnik otaczał rząd czerwonych róż, które kusiły swoim pięknym wyglądem oraz zapachem unoszącym się w powietrzu.  Dom nie był ogrodzony, jak z resztą każdy na tej ulicy. Dzięki temu wszystko wyglądało bardziej przyjaźnie i naturalnie. Podeszli do białych oszklonych drzwi. Drew wyciągnął rękę do dzwonka, ale nim go nacisnął w drzwiach pojawiła się niewysoka, szczupła blondynka o intensywnie niebieskich oczach, które promieniały z radości. Na jej ustach malował się ogromny uśmiech skierowany w stronę bliźniaków.
-Wejdźcie –powiedziała miło i gestem zaprosiła ich do środka. Uściskała oboje po kolei i przyjrzała im się uważnie. – Jak wy się zmieniliście. Ostatni raz widziałam was... hm… -zastanowiła się –dwa lata temu?
-Rzeczywiście, a wydaje się jakby to było wczoraj –odparła Rose rozglądając się po pomieszczeniu w którym się znajdowali. Był to mały przytulny korytarz, pomalowany na zielony kolor. Na jednej ze ścian wisiało duże lustro w czarnej ramie.  Nie daleko stała szafa, do której ciocia zabrawszy od dziewczyny kurtką schowała ją.
-Wejdźcie dalej –odparła Sara wskazując na wejście do salonu. W tym pomieszczeniu ściany były w kolorze ecru. Na środku stała obszerna, czarna sofa, dwa fotele tego samego koloru oraz dębowy stolik. Naprzeciwko na ścianie wisiał plazmowy telewizor, a po prawej stronie znajdował się kominek. Podłogę pokrywała miękka, brązowa wykładzina. Rodzeństwo zajęło miejsce na sofie, a ciocia przycupnęła na fotelu. Oboje zwrócili uwagę na to że przez ostatnie dwa lata Sara ani odrobinkę się nie zmieniła. Jej wygląd podpowiadał że jest lekko po 20, a data urodzenia mówiła zupełnie co innego. To samo tyczyło się Erica jego wygląd zupełnie się nie zmienił.
-Macie ochotę odświeżyć się po podróży? –zapytała Sara.
-Chętnie.- odparła Rose.
-W takim razie choć za mną, pokażę Ci gdzie jest łazienka.
Dziewczyna wyjęła z plecaka kosmetyczkę i udała się za ciocią. W toalecie szybko załatwiła swoje potrzeby i z uczuciem świeżości opuściła pomieszczenie. W salonie Eric i Drew omawiali wczorajszy mecz footballu. Dziewczyna postanowiła więc nie wcinać im się i udała się do pomieszczenia, którym jak się domyśliła była kuchnia. Zastałą tam ciocia przygotowującą przekąskę.
-Jak tam? –zapytała wyczuwając obecność siostrzenicy.
-W porządku. –odparła dziewczyna. – Saro… -zaczęła niepewnie po chwili ciszy. –Wytłumaczysz mi o co w tym wszystkim chodzi?
Blondynka odłożyła nóż którym przed chwilą szybko siekała ogórka na plasterki, obróciła się w stronę dziewczyny i opierając się o szafkę spojrzała jej prosto w oczy.
- Poczekaj jeszcze chwilkę kotku, zrobię wam kanapki i wy sobie zjecie a my wszystko wam objaśnimy okej?
-Jak to ‘my’? –Zapytała zdziwiona. –Eric także jest ‘wyjątkowym czymś z magiczna krwią’?
-Czarodziejem. Tak jest nim. Ale to za chwilę. Teraz pozwól że dokończę. –ciotka posłała jej miły uśmiech i zabrała się za układanie składników na kromkach chleba. Później ułożyła kanapki na talerzu i ruszyła do salonu. Postawiła talerz na stole i życzyła bliźniakom smacznego. Rose usiadła na sofie, nie mogąc doczekać się opowieści cioci, która także wygodnie się rozsiadła, wzięła głęboki oddech i zaczęła.
-No dobrze. Czyli zaczęliście już przemianę, tak? –zapytała, a rodzeństwo zgodnie kiwnęło głową. –Pierwszym etapem były bóle głowy, mam rację? Potem zaczęliście lepiej widzieć w ciemności. Następnym krokiem mogą być znamiona, bądź objawy waszych przyszłych darów. Nie zauważyliście niczego podejrzanego? –zapytała.
-Nie. –mruknął Drew połykając kęs kanapki.
-Własciwie… Nie wiem czy to mogło być tym przejawem ‘daru’ –powiedziała dziewczyna kreśląc w powietrzu cudzysłów -ale babcia kontaktowała się ze mną przez sen, powiedziała mi o księdze.
-Rzeczywiście, to mogło być to, ale nie mamy pewności. Jeśli był to dar z pewnością wróci. No dobra, to może opowiemy wam o co chodzi? Na pewno jesteście ciekawi.
-Cały czas na to czekamy. –rzekł Drew.
-No więc jesteście czarodziejami, jeszcze nie macie rozwiniętych mocy, ale właśnie zaczynacie etap pierwszy czyli przemianę. Później czeka was etap nauki, oraz etap wyboru. 
-To znaczy?
-O przemianie już wiecie. Etap nauki to nic innego jak nauka wszystkich potrzebnych czarodziejowi rzeczy, który to etap odbędziecie w specjalnej szkole. Etap końcowy to etap w którym zadecydujecie o swoim dalszym życiu. Podejmiecie ważne decyzje, takie jak wybór zawodu, czy życia.
-Jak to wybór życia? –zapytała Rose.
-Postanowicie, czy zostaniecie czarodziejami, czy może porzucicie moce.
-Można porzucić moce?
-Jasne że można. A czasami nawet trzeba, wasza matka była zmuszona wyrzec się mocy, ponieważ wyszła za człowieka. W naszym przypadku nie było to konieczne ponieważ oboje jesteśmy czarodziejami.
-To dlatego się nie starzejecie? –wypalił chłopak.
-Tak – zaśmiał się Eric –właśnie dlatego. Jeśli czarodziej zatrzymuje swoje moce, proces zmian w jego organizmie zatrzymuje się. Czyli przestaje się starzeć. Rozumiecie, prawda?
Rodzeństwo kiwnęło głową czekając na dalsze opowiadanie i nagle Rose coś sobie uświadomiła.
-W jakiej szkole będziemy się uczyć? –zapytała.
-W szkole dla czarodziei oczywiście. Jest to szkoła z internatem, osadzona na wyspie. –odpowiedziała ciocia.
-Jak to? Czyli będziemy żyć na bezludziu?
-Nie, skądże znowu. Jest to normalnie prosperując wyspa, tak jak duże miasto. Są tam domy, sklepy, kawiarnie, restauracje, wszystko co jest potrzebne do życia.
-Czyli ludzie o nas wiedzą?
-Nie wszyscy. Tylko Ci którzy zamieszkują wyspę, a trochę ich się  tam znajdzie. Jednak większą częścią mieszkańców są czarodzieje.  -Wytłumaczył Eric. -No więc po jutrze zawiozę was do szkoły.
-Jak to? Tak od razu? A nasze wszystkie rzeczy? A ojciec? -dopytywała zaskoczona Rose.
-Nie martwcie się. Razem z ciocią udamy się do waszego domu zabierzemy wasze rzeczy i przywieziemy je wam. A John... Powiemy mu że od teraz mieszkacie z nami. Z tego co wiem y nie przepadacie za Magan, więc nie będzie to dziwne. –powiedział po czym dodał ciszej z szerokim uśmiechem. -Szczerze to się wam nie dziwię. Niezła z niej jędza, gorsza od Sary.
-Ehem. Ja tu wciąż siedzę i jako czarodziejka mam bardzo dobry słuch kochanie. -Odezwała się ciocia i wszyscy razem wybuchnęli głośnym śmiechem.
Ten dzień minął bardzo szybko, wieczorem wszyscy razem usiedli przed telewizorem z zamiarem oglądnięcia wspólnie jakiegoś filmu. Jednak co jakiś czas rozmawiali lub śmiali się i gdy film dobiegł końca żadne z nich nie umiało go opowiedzieć.
-Jakie wy macie dary? –zapytał Drew po chwili ciszy, którą poprzedzał głośny śmiech.
-No więc, każdy ma minimum jeden dar. Liczba gwiazdek otaczających główne znamię czyli półksiężyc jest równa liczbie darów. Ja mam 2 –powiedziała odgarniając włosy do tyłu, ukazując tatuaż osadzony na obojczyku składający się z równego półksiężyca i dwóch gwiazdek –jest to przewidywanie przyszłości oraz odczuwani emocji z człowieka.
-Ja posiadam tylko jedną gwiazdkę. –Odezwał się wujek. -Umiem współpracować z żywiołem wody.
-Wow. Ciekawe co my będziemy potrafić. –zaciekawił się Drew i zajrzał pod koszulkę żeby sprawdzić czy na jego obojczyku nie pojawił się symbol.
-Znamiona mogą pojawić się nie tylko na obojczyku. –powiedziała lekko rozbawiona zachwytem chłopaka kobieta. –Może to być także łopatka, nadgarstek, szyja, bądź dół pleców.
-Nieźle. –powiedział Drew.
-Jeśli chcecie mogę wam zaprezentować mój dar. –Rzucił Eric, a rodzeństwo pokiwało entuzjastycznie głowami. Mężczyzna podsunął bliżej siebie szklankę z wodą uniósł dłoń, przymknął powieki i w tym samym momencie woda zaczęła wirować i opuściła naczynie jako małe wodne tornado. Wujek zamachał ręką i wir zamienił się w dużą bańkę. Rodzeństwu opadły szczęki a wujek uśmiechnął się łobuzersko i umieścił wodę z powrotem w naczyniu.
-Wow.  –szepnęła Rose.
-To nic takiego –zaśmiał się Eric.
-Jaaasne... –rzuciła Rose z żartobliwym sarkazmem.  
-No dobra, to teraz ja. –Odezwała się ciocia, spojrzała głęboko w oczy siostrzeńcowi i po chwili szeroko się uśmiechnęła. –Drew jesteś teraz zachwycony i za razem zazdrosny... Tylko nie jestem pewna czy o dar czy o urodę mojego męża. Mam rację?
Wszyscy zaczęli się śmiać. Drew wywrócił oczami i lekko się zawstydził. Po chwili wszystkich dopadło potworne zmęczenie. Sara udała się do pokoju gościnnego, żeby przygotować rodzeństwu wygodne spanie i za chwilę była powrotem w salonie. Rodzeństwo po kolei udało się do łazienki pierwszy był drew. Wyciągnął z plecaka bokserki, w których zamierzał spać oraz pastę, szczoteczkę i żel pod prysznic. Ciocia wręczyła mu czysty ręcznik i chłopak zniknął za drzwiami łazienki. Wskoczył pod prysznic i pokręcił kurkiem. Strumień przyjemnie ciepłej wody spłynął po nim zmywając resztki minionego dnia. Tysiące kropelek przyjemnie masowały muskularne ciało chłopaka, który nałożył na rękę trochę żelu i zaczął wmasowywać go w ciało oraz włosy. Spłukawszy z siebie warstwę białej piany chwycił ręcznik wiszący na wieszaku i owinął się nim w pasie. Stanął przed dużym lustrem stojącym w kącie pomieszczenie i dokładnie obejrzał swoje ciało w poszukiwaniu znamienia. Obrócił się tyłem i nagle na prawej łopatce ukazał mu się piękny półksiężyc otoczony dwiema gwiazdkami i pół. Nie wiedział o co chodzi, czyżby jeden jego dar był nie pełny? A może jego znamię się nie udało? Postanowił bezzwłocznie skonsultować to z dorosłymi. Założył na siebie bokserki oraz szybko umył zęby i opuścił pomieszczenie. Żywo wmaszerował do salonu i zastał tam cała trójkę.
-Słuchajcie! –niemal krzyknął. Wszyscy zwrócili głowy w jego kierunku. –Znalazłem znamię, ale coś z nim jest nie tak. –widząc zdezorientowane spojrzenia zgromadzonych obrócił się do nich plecami.
-Pół gwiazdki? Pierwszy raz coś takiego widzę. –odezwała się ciocia. Rosalie nerwowo podciągnęła rękawy sweterka i aż pisnęła ze zdziwienia. Wszyscy przenieśli na nią wzrok, a ona uniosła w górę rękę ukazując swój tatuaż.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Witam. Troszkę chyba zepsułam, inaczej to sobie wyobrażałam, ale mam nadzieję że wam się choć troszeczkę spodobał. Teraz rozdziały będą dodawane rzadko, ponieważ zaczął się rok szkolny. Trudno mi powiedzieć co ile będę je dodawać, postaram się co tydzień, ale nie wiem jak to będzie. Zobaczymy jak to wyjdzie.Mam nadzieję że mnie miło zaskoczycie ilością komentarzy. haha :D
xoxo 
-E.

7 komentarzy:

  1. Ciekawe ile Rose ma gwiazdek ;p Ha ha super rozdział czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny oczywiście *,*.
    w ogóle bardzo spodobał mi się pomysł z tatuażami, jest oryginalny i fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey ;) nawet fajny rozdział . xdd U mnie nn.. ;D Przeczytasz? http://rosemare-collins-my-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nn - zapraszam . :D http://rosemare-collins-my-story.blogspot.com/2012/09/rozdzia-11.html

      Usuń
    2. U mnie NN, rozdział 14. :D Zapraszam :) http://rosemare-collins-my-story.blogspot.com/

      PS: Poijawił się u mnie nowy konkurs! :)

      Usuń
  4. Kiedy next ??
    Uwielbiam twojego bloga :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń