Rose leżała na ziemi wijąc się z bólu i krzycząc. Po chwili
wszystko odeszło jak ręką odjął. Dziewczyna zdziwiona podniosła się i jak najszybciej
udała do domu. Nie zauważalnie wślizgnęła się na górę, kierując się do
pokoju brata. Drew siedział na łóżku z
przerażonymi oczami .
-Co jest?! –siostra widząc jego minę podbiegła do niego.
-To było coś dziwnego…- zaczął chłopak.
-Przeraźliwy ból w skroniach i nagle spokój? –zapytała
dziewczyna.
-Tak. Skąd Ty o tym wiesz? Czytasz mi w myślach?
-Kilka minut temu miałam to samo.
-To jest dziwne.
-Nawet bardzo. –skwitowała Rose.- Działo się tu coś podczas
mojej nie obecności?
-A co się miało dziać? Po waszej kłótni ojciec wyszedł do
pracy, a ta oczywiście panoszy się po całym domu uważając się za nie wiadomo
kogo. Czyli dzień jak co dzień.
-Drew przepraszam, że znów zostawiłam Cie samego z nią.
Postaram się więcej tak nie robić.
-Spoko, jakoś daje radę. –uśmiechnął się chłopak.
-Nie mogę uwierzyć, że już cztery lata minęły odkąd mama
umarła. Dzień przed naszymi 13. urodzinami. –odezwała się Rosalie po chwili
ciszy i przytuliła się do swojego brata.
-Gdyby nie to do tej pory bylibyśmy szczęśliwą rodziną, ale
stało się. Mama nie żyje, a ojciec wyszedł za Megan , która go całkowicie
zmieniła. - Drew objął ramieniem
siostrę.
-Na szczęście mamy siebie. Jak ja Cię kocham braciszku.
–wyszeptała Rose dławiąc się łzami.
-Ja cie też mała.
Siedzieli tak wtuleni w siebie. Oboje żałowali że nie mogli
odwiedzić dzisiaj grobu matki, ponieważ przez przeprowadzkę, która miała
miejsce dwa lata temu znajdują się za daleko.
Późnym wieczorem Rosalie zeszła na dół po coś na kolację, a w ślad za nią
Drew. Oczywiście gdy tylko weszli do kuchni w progu zjawiła się wysoka kobieta
z burzą rudych loków na głowie- Megan.
-Rosalie zrób mi kawę.- powiedziała siadając na krześle.
-Nie masz rąk?- rzuciła Rose nawet na nią nie patrząc.
-Słucham?! Jak Ty się do mnie odzywasz dziewucho?!
- Spadaj jak widzisz jestem zajęta.
- Jak śmiesz?
-Wyjdź stąd! –krzyknął Drew. – Nie rozumiesz co do ciebie
mówię?
-Niewychowane bachory! –ofuknęła Megan i wyszła z kuchni.
-Mam jej po dziurki w nosie. –powiedziała Rose gdy tylko
kobieta opuściła pomieszczenie.
-Nie tylko Ty, ale na szczęście już tylko rok.
-Już się nie mogę doczekać. Dobra idziemy na górę?- Zapytała
dziewczyna trzymając w ręku talerz kanapek. Chłopak kiwnął głową.- To bierz
kakao.
Zamknęli się w pokoju chłopaka i zaczęli konsumować posiłek.
Przerwał im jednak kolejny atak. Złapali się za głowy i upali na podłogę. Rose
pisnęła i zacisnęła zęby żeby nie krzyczeć.
Po kilku minutach tak jak poprzednim razem ból odszedł.
_________________________________________________
No więc jest i rozdział pierwszy :D.
Mam nadzieje ze choć trochę się spodoba.
Ewa ; ]
jestes genialna <3
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńSuper strasznie mi się podoba czekam na następny rozdział a kiedy będzie ??
OdpowiedzUsuńMi się podoba..Czy to może magia..!Albo czarna magia..Ta Meg to wredna kobieta jak dla mnie..Czekam na kolejny rozdział ..!
OdpowiedzUsuń